“W polskiej szkole trochę inaczej” – Aleksandra Podhorodecka

Data

Zapraszamy do zapoznania się z artykułem, który ukazał się w tygodniku TYDZIEŃ POLSKI wydawany na Wyspach Brytyjskich w każdy piątek.

Artykuł dotyczy wizyty Pani Aleksandry Podhorodeckiej w naszej szkole.

Treść artykułu poniżej:

Źródło: Tydzień Polski | 31 maja 2024

W polskiej szkole trochę inaczej – Aleksandra Podhorodecka

Uczniowie najstarszych klas – przerabiając najnowszą historię i urządzając spotkania z żywymi świadkami tej historii – zapragnęli się spotkać z kimś, kto nie tylko może im coś opowiedzieć o własnych wspomnieniach wojennych, ale również – żyjąc na emigracji – będzie mógł podzielić się z nimi działalnością szkół sobotnich.

“VIP-ami” tego poranka, gdyż zaproszono również Wiesława Banasia, zastępcę dyrektora Wydziału Oświaty miasta Poznań, ppłk Tomasza Ogrodniczuka, szefa Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu
i profesora UAM Witolda Tyborowskiego. Dyrektorka szkoły Marzena Mnich-Moszyńska przywitała nas bardzo serdecznie, przedstawiła uczniom i rozpoczął się poranek. Uczniowie, pod kierunkiem Elizavety Maciejewskiej, przygotowali dla nas program artystyczny śpiew „Rozkwitały pęki białych róż” (wręczyli mi potem te białe róże, które symbolicznie trzymali w dłoniach podczas śpiewu), taniec kujawiak-oberek (w pięknych strojach ludowych) i nowoczesny hit śpiewany przez utalentowaną uczennicę, laureatkę konkursu Voice of Kids.

Głównym jednak punktem programu była… rozmowa ze mną, do której uczniowie przygotowali się sumiennie. Przeprowadzili skrupulatnie “research” – sami, albo z nauczycielką, tego już nie wiem
i przygotowali dla mnie dość wnikliwe pytania, na które niekoniecznie byłam przygotowana!
Para uczniów najstarszej klasy towarzyszyła mi na scenie, zadawała pytania i wsłuchiwała się w moje odpowiedzi. Ciekawe, że znali historię mojego życia i nawiązywali do różnych wydarzeń, jakie miały
w nim miejsce. Rozpoczęli od wspomnień wojennych.

Mieszkaliśmy podczas wojny na Sadybie w Warszawie i po upadku powstania ukrywaliśmy się
w piwnicy przez sześć tygodni: mama, czworo małych dzieci – ja byłam najmłodsza – i schorowana, przerażona babcia, która całą wojnę drżała o los syna, uwięzionego w obozie niemieckim. Trudno sobie dziś wyobrazić, jak mogło wyglądać życie takiej gromadki ukrywającej się przed buszującymi po okolicy Niemcami. Mama nocą wychodziła do pompy (skrzypiącej) po wodę. W nocy też gotowała. Co? Nie pamiętam, ale też nie pamiętam, abym była głodna czy przeżywała strach. Mama miała tak pogodne usposobienie, że potrafiła nas wszystkich zająć i uspokoić. Do poduszki zapewne płakała nad swoim ciężkim losem, ale do tego przyznała się dopiero wiele lat po wojnie. Młodzi słuchali w absolutnej ciszy, a było tych słuchaczy pewnie koło 50 – w wieku, kiedy niechętnie się słucha gadulstwa starszych!

Potem popłynęły pytania o pracę w zawodzie nauczycielskim, cechy dobrego nauczyciela, wizytę
w Buckingham Palace, gdzie z rąk obecnego króla Karola III otrzymałam odznaczenie państwowe;
o picie soku cytrynowego podczas uroczystości nadania mi Orderu Uśmiechu. Dzieciaki bawiły anegdotki z tych spotkań, zwłaszcza parkowanie naszego małego peugeota na dziedzińcu pałacu czy przeprowadzone potajemnie badania, aby sprawdzić czy nie mam alergii na sok cytrynowy!

Młodych słuchaczy zaskoczył fakt, iż. ich trochę starsi koledzy czy koleżanki czytają w Anglii takie pozycje literackie jak „Pan Tadeusz” czy „Wesele”. Opowiedziałam im, z jaką radością obserwowałam ich rosnące zainteresowanie tematyką. Dla nauczyciela to najpiękniejsza nagroda!

Najistotniejsze pytania związane były z moją działalnością na polu polskiej oświaty w Wielkiej Brytanii. Chcieli wiedzieć jak i dlaczego funkcjonuje Polska Macierz Szkolna, kto zakłada szkoły sobotnie, jak zachęcamy młodych do nauki języka polskiego w sobotni poranek wolny od nauki w szkole angielskiej, z jakich korzystamy podręczników. Miałam ze sobą nasz piękny jubileuszowy album wydany z okazji 70-lecia PMS, w którym zawarte są historie szkół sobotnich. Mogłam z niego cytować przykłady
z terenu i pokazywać fotografie z różnych szkolnych uroczystości.

Ostatnie pytanie dotyczyło patriotyzmu. Młodzi chcieli wiedzieć, czy w dzisiejszej dobie wielokulturowości patriotyzm ma sens. Przekonałam ich, że patriotyzm to nie nacjonalizm. Każdy ma prawo, a nawet powinien, kochać swój kraj rodzinny i stawiać jego potrzeby przed swoimi, pod warunkiem, że potrzeby własnego państwa nie wkraczają w potrzeby innych. Zachęcałam ich do tego, aby kochali Polskę i byli ze swej narodowości dumni. My na emigracji nakłaniamy naszych młodych Polaków do tego, aby pamiętali o Polsce, uczyli się języka, pielęgnowali polskie zwyczaje i tradycje
i bronili jej dobrego imienia. W Polsce winni robić to samo.

Po zakończonej rozmowie przeszliśmy na dziedziniec szkolny, gdzie najstarsze klasy zaprezentowały poloneza, którego ćwiczą na własną studniówkę. Bardzo pragnęli pochwalić się swoją umiejętnością
i zrobili to z elegancją i talentem. Choć tańczyli w stroju codziennym, można było sobie wyobrazić jak pięknie będą wyglądać kiedy czternaście par, elegancko ubranych i uczesanych, stanie do poloneza, który będzie dla nich również pożegnaniem ze szkołą.

Po tańcu miałam okazję porozmawiać z młodymi, którzy pragnęli usłyszeć więcej szczegółów na temat naszych szkół i ich rówieśników w Anglii. Okazało się, że jedna z dziewcząt przez dwa lata mieszkała
w Londynie i uczęszczała do szkoły sobotniej im. Kardynała Wyszyńskiego na Finchley. Na moje pytanie czy cieszy się, że wróciła do Polski, przyznała, że tęskni za Anglią i przyjaciółmi ze szkoły angielskiej
i polskiej. Stanęły mi wtedy w oczach cale rzesze młodych Polaków, którzy decyzją rodziców znaleźli się w UK po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Jak oni tęsknili do dziadków, kuzynów, przyjaciół
z podwórka, polskiego języka i jak wdzięczni byli za istnienie polskich szkół sobotnich w których odkrywali namiastkę Ojczyzny. Koło fortuny się toczy…

Sympatycznym spotkaniem przy kawie i poczęstunku zakończyliśmy ten miły poranek. Oby było ich więcej!

 

Więcej
aktualności